Been & gone
Przeczytaj wykład - jego celem jest uzmysłowienie
i poukładanie kilku ważnych zagadnień, z którymi bywają problemy na początku nauki.
Po jego przeczytaniu
możesz mi wysłać swój komentarz, żebym dowiedział się z czym może być problem w rozumieniu zagadnienia.
Jeśli chcesz, żebym odpowiedział, nie zapomnij
podać poprawnego adresu e-mail, na który mam odpisać.
Czas odpowiedzi może być różny i zależny od ilości przesłanych mi zapytań, informacji,
testów oraz
innych obowiązków w danym momencie. Postaram się jednak odpisać jak najszybciej!
Zapraszam!
Pokaż zagadnienia
Ukryj zagadnienia
• Czas Past Simple - kompromitujące fakty
• Czas Present Perfect i trzecia forma czasownika (past participle) - z czym to się je?
• Past Simple vs. Present Perfect - kto wygra starcie tytanów?
• Come & go, bring & take, been & gone - myślę, więc jestem... tylko gdzie?
• Dla niezdecydowanych - 2 tryby warunkowe w cenie jednego!
• Past Continuous - piękny w swej prostocie!
• Nie taki Past Perfect straszny...
• Wasza ulubiona strona bierna ;)
• Mowa zależna - znaczy się co - cenzura?!
• Co by było gdyby mój dziadek zabił Hitlera w 1939? Trzeci tryb warunkowy by był!
Pod wykładem znajdują się ćwiczenia. Jeśli wiesz jak powinna wyglądać konstrukcja zdań w omawianym tu czasie oraz inne detale i chcesz się sprawdzić, pomiń
mini-wykład i przejdź do samych
ćwiczeń.
By ułatwić nawigację, zamieszczam pod
spodem skróty do wszystkich sekcji:
• Podstawowe wyjaśnienia i konstrukcje
• Gdzie ja w ogóle byłem, kiedy i po co - kac? Nie, przyimki...
• Zanim zastosujesz, skonsultuj się z lekarzem...
- Halo, Jacek? Pojedziesz ze mną? Bo w markecie buraki w promocji rzucili!
- Nie, nie da rady, człowieku...
- No ja rozumiem, że ty masz Tico i ze dwa buraki może wejdą najwyżej... W sumie, jak widzę twoją rodzinę pakującą się do auta, to i
więcej...
- Co?
- Nie, nic! Mówię, że ja nie mam auta, a taka promocja na buraki, to okazja życia!
- Ale nic nie kumasz, stary! Nie ma mnie - wyjechałem do Anglii "na zmywak"!
No, to sobie pogadali... Tyle, że po polsku tak można i każdy wszystko zrozumie. Mogę powiedzieć, że mnie nie ma, pomimo, że mnie nie ma
(a więc nie powinienem teoretycznie móc mówić, skoro mnie nie ma :) - kumacie?). No, ale w końcu gadam przez telefon, więc obecność mojej osoby
nagle się zwiększa lub raczej mnoży! Techno-filozofia...
Po angielsku ta rozmowa też pewnie mogłaby mieć miejsce,
aczkolwiek niekoniecznie logika wypowiedzi zostałaby zachowana (z przynajmniej dwóch możliwych względów), jeśli chodzi o użycie
wyrażeń i czasów. Zależy
jak bardzo namieszalibyśmy względem bycia gdzieś, a mówienia o tym miejscu lub miejscu wyjazdu.
To zdanie da się jednak jeszcze przeboleć! Gdyby jednak rozmowa wyglądała, jak poniżej, byłyby problemy:
- Cześć Jacek! Gdzieś ty był? Czemu nie pojechałeś ze mną do marketu po buraki, jak obiecałeś?
- Sorki, stary, nie mogłem. Wyjechałem do Anglii... - I've gone to England...
Musimy tu jednak pamiętać, że problem wystąpiłby tylko w takim kontekście, jaki nadaje powyższa rozmowa, gdzie Jacek jest już z powrotem.
Czas, którego chcielibyśmy w takim zdaniu użyć (Present Perfect) oraz konstrukcja zdania i
użyte wyrazy dawałyby naszemu rozmówcy jedyne możliwe znaczenie wypowiedzi: że ewidentnie nie ma nas razem z nim. Ale też zwykle (pomijając
przykładową rozmowę) będąc w innym miejscu nie powinniśmy mówić, że do tego miejsca wyjechaliśmy, a przybyliśmy. Zobaczmy:
I have gone to England - logiczny bezsens. Wyjechałem stąd i
wciąż jestem tam, dokąd wyjechałem, ale jakimś cudem najwyraźniej
jestem tu, by móc o tym mówić. Tak podstawowo rozumianoby tę wcześniejszą wypowiedź i cały jej kontekst.
Dlatego do opowiadania o tym, że odwiedziliśmy jakieś miejsce w nieokreślonej przeszłości mamy nieco inne wyrażenie: I have been to...
Ale należy zauważyć, że chodzi tu - w tym temacie - wyłącznie o porównanie "been to" oraz "gone to"! Gdyby nie chodziło o to
porównanie i powyższa wypowiedź miała miejsce w zupełnie innym kontekście, to wszystko byłoby prawidłowo: jeśli ktoś chciałby powiedzieć,
że "kiedyś tam" wyjechał do Anglii, ale nie podał nam kiedy, użyłby właśnie tej konstrukcji. Tak też byłoby to zwykłe zdanie z użyciem
poprawnego wówczas gramatycznie czasu Present Perfect. Mówiący miałby prawo powiedzieć:
I have gone to England - i don't rermember when, but it was fantastic!
Ponadto cywilizacja i jej technika się rozwijają... Właściwie trudno powiedzieć czy pewne, dawniej poprawne w jakiejś sytuacji formy językowe, nie stały się
przestarzałe i też ulegają naturalnym przemianom. Nie jest to jednak istotne, bo problem "been" oraz "gone" i tak pokazuje nam po prostu logikę
języka angielskiego oraz użycia czasów - nawet jeśli dziś zasady użycia tych form się rozmywają i ewoluują.
Ta sama konstrukcja, o której mowa, nie pasowałaby już tak dobrze
do powiedzenia, że wyjechaliśmy skądś i wciąż przebywamy w miejscu, z którego mówimy (z punktu widzenia naszej wypowiedzi ważnym byłoby miejsce,
do którego przybyliśmy, a nie to, z którego wyruszyliśmy). Nic by wtedy do siebie logicznie nie pasowało! Nawet
gdybyśmy odwrócili sytuację, bo pewnie z Anglii na polski zmywak przyjechałby tylko zdesperowany
fan "Brudnej roboty (za free)" - takiej dalszej odmiany popularnego programu z Discovery. ;) Zobaczmy:
Jestem w Anglii i mówię: "Wyjechałem do Anglii - I have gone to" zamiast
"Przybyłem tu - I have come here...".
Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to albo chodzi o kasę, albo o angielską gramatykę. No i zgadli ci, co stawiali na gramatykę! Ale zacznijmy od
fundamentalnego zagadnienia, żeby zrozumieć czemu czepiam się dość zaawansowanej rozmowy z początku wykładu, którą sobie później jeszcze raz
obejrzymy częściowo w wersji angielskiej i pośmiejemy z głupot.
Popatrzmy: w języku polskim, jak gdzieś przychodzę, to coś ze sobą przynoszę,
a jak gdzieś idę, to coś ze sobą tam zabieram, prawda? Bez sensu byłoby
mówić: "Jak tu przychodzę, to zabieram ze sobą piwko".
"Zabieranie" zwykle odbywa się wraz z "wychodzeniem". Dlatego o
wiele więcej sensu ma to zdanie, kiedy powiemy: "Jak tu przychodzę, to
przynoszę ze sobą piwko". I od razu wszyscy zadowoleni, a gospodarz nie chowa flaszek po kątach,
bojąc się, że na samo wejście coś mu zwiniemy i uciekniemy!
To samo w angielskim:
Jeszcze musimy zwrócić uwagę na taką niby drobnostkę: jeśli gdzieś jesteśmy, np. w szkole, to mówiąc o chodzeniu do niej, zwykle używać będziemy
"come", a o domu lub innych miejscach, w których akurat nie jesteśmy - "go".
Powiedzmy zatem, że jesteśmy w domu i rozmawiamy z jakąkolwiek dostępną istotą, która zna angielski:
When I come home after work I'm always hungry, but when I go to a pub I forget about it.
Wynika z tego, że w powyższej wypowiedzi tylko o domu, w którym akurat jesteśmy mówimy
"come", ale już o wszelkich innych miejscach, do których udajemy się z pracy lub z domu będziemy mówić "go".
No dobra, to wszystko powinno być jasne, więc możemy się przecisnąć do tematu bardziej złożonego, choć tak naprawdę niezbyt trudnego.
Zacznijmy od przytoczenia zdania z początkowego dodatkowego dialogu, do czego będziemy musieli skorzystać raz jeszcz z czasu Present
Perfect (dlatego to zagadnienie nie należy już do początkowych). I tak też po angielsku wyjaśnienie Jacka dlaczego nam nie pomógł w
"burakowej promocji" mogłoby w skrócie zabrzmieć tak:
I have gone to England.
Jest to zwrot, zgodnie z gramatyką i sytuacją, karkołomny i niezbyt nierealny, gdyż osoby, która mówi, jednocześnie nie ma!
I co Wy na to? :) A tak właśnie rozumiemy
takie zdanko. Tylko przypomnijcie sobie jedną z głównych zasad użytkowania Present Perfect: czas akcji trwa nadal - łączy się bezpośrednio z teraźniejszością
lub też wykonana czynność ma bezpośredni wpływ na teraźniejszość.
No tak, można też przypomnieć zasadę, że gdy nie podajemy czasu jakiejś
czynności, to też często używamy Present Perfect. Tu jednak (pomimo spełnienia tego warunku) Jacek chciał nas raczej poinformować gdzie był przez
czas "promocji", skoro nie mógł nam pomóc, a nie tylko co zrobił (wyjechał). Zatem, skoro gdzieś był, to już go tam nie ma - powinien powiedzieć
"I've been to England". Jeśli powie "I've gone to England", zdanie robi się dziwne - coś związanego
z pobytem widocznie się nie zakończyło (czas tak, więc pobyt widocznie nie), a on stoi tu i gada... Przecież jego wyjazd
oraz wszystko, co z nim związane, nie wpływa już raczej na teraźniejszość. Nawet promocja na buraki się skończyła... :( To tak, jakby ewentualnie
Jacek odpowiedział na inne pytanie.
Jasne, że czasy się zmieniają i częściej jesteśmy gdzieś "wirtualnie" - przez telefon, komunikatory, maile i inne wynalazki, niż
realnie (bo realnie bywamy przecież tylko w jednym miejscu naraz). Stąd zdaje się dopuszczalnym, że rozmówcy nie ma z nami, ale ma on prawo
powiedzieć przez telefon, że wyjechał. Jasne! I pewnie nawet każdy to zrozumie poprawnie, ale... Ale gramatycznie, skoro ktoś gdzieś jest
i wymawia te słowa, będąc fizycznie w tamtym miejscu, to przecież "tu przybył", a nie "tu wyjechał" -
"come", a nie
"go". Chyba że, przypominam, rozmowa dotyczy czynności i faktów związanych z wyjazdem i myślami jesteśmy
w miejscu wyjazdu i momencie wyjazdu, bo to on był ważny dla rozmowy, a nie nasze obecne miejsce pobytu.
Porównajmy to wszystko w uproszczeniu po angielsku:
I have come here. - Dobrze!
I have gone here. - Bez sensu...
Ok, samo "I have gone to England" nie brzmi nam aż tak głupio (nawet z punktu widzenia naszego ciągłego bycia w Anglii), bo "gone" ma
swoje "to England" i niby wszystko działa... Ale jednak - najpierw
trzeba "skądś wybyć", żeby móc "gdzieś przybyć" i vice-versa,
prawda? Jak więc najlepiej odpowiedzieć naszemu rozmówcy w sytuacji, gdy ważne jest, że obecnie znajdujemy się w Anglii i nie ma nas w Polsce?
Może tak:
I left for England last week.
Wyjechałem do Anglii w poprzednim tygodniu.
I have left for England to work.
Wyjechałem do Anglii, żeby pracować.
I'm not at home, I'm in England.
Nie ma mnie w domu, bo jestem w Anglii.
I have been in England for a few days now.
Jestem w Anglii już od kilku dni.
Natomiast o kimś można już powiedzieć tak, jak chcieliśmy na samym początku - jak najbardziej! W końcu my - mówiący o tym - jesteśmy
tu nadal i tylko opisujemy czyjąś czynność lub stan:
He's not here. He has gone to England.
Wyjątkiem może tu jeszcze być wypowiedź, w której nie chodzi nam o to gdzie byliśmy, ale czym lub dlaczego podróżowaliśmy.
Są to wówczas normalne zdania, w których czasu Present Perfect używamy zgodnie z jego zasadami. Wówczas powiemy "gone to" w stosunku
do siebie bez względu na to, gdzie jesteśmy:
I've gone to work by bus.
I've gone to work because I couldn't stand staying at home.
Powyższe przypadki jednak mogą być rzadkie, bo zwykle kontekst wcześniejszej rozmowy nada nam już jakiś konkretny lub domyślny czas
zdarzenia, przez co częściej powiemy coś podobnego w Past Simple.
No dobra, a co wreszcie z sytuacją, gdzie my lub nasz znajomy był gdzieś i wrócił? Tu już jest prościej, bo ktokolwiek z rozmówców gdzieś był, to teraz już jest zapewne z powrotem
i mogże swobodnie o tym opowiadać. No, chyba, że byli w Strefie 51 i faceci w czerni zabronili im mó... sorry, odszedłem od tematu. Popatrzmy na
zdania:
I've been to England.
They've been to Australia.
Owszem, osoba, o której mowa, może nie wróciła jeszcze do nas, by o tym opowiadać - ważne, że była w danym miejscu i już jej tam nie ma.
Najczęściej używamy tej formy, gdy skądś wróciliśmy i nie podajemy kiedy tam byliśmy. Zobaczmy jednak przykład, w którym osoba, o której
mowa, nie wróciła jeszcze z wycieczki:
- Where's John?
- He is on a trip.
- Oh, really?
- Yes, he has been to England and now he is in Africa. He'll be back in a week's time.
John jest ciągle na wycieczce, był w Anglii i ruszył stamtąd do Afryki, gdzie się obecnie znajduje. Wycieczka się nie skończyła, ale w jej
trakcie odbyła się jakaś wizyta i nie podano dokładnie kiedy.
Co ważne - w wypadku tego stwierdzenia musimy pamiętać, że mówimy "been TO", a nie
"been in / at / on". Tu stwierdzamy tylko, że osoba była w jakimś kraju i z niego wróciła.
Nie mówimy, że nadal tam jest, że chwilowo wyjechał i tam wróci lub gdzie konkretnie w tym miejscu był lub jak spędzał tam czas (w domu,
na wycieczce, na dachu, wewnątrz budynku itp.) - nic z tych rzeczy. Nie kombinujemy! Byłem i wróciłem z innego kraju, z kina, z Krakowa -
been to.
Jeśli będziemy mówili o byciu na wycieczce, byciu w domu (chodzi o abstrakcyjny "home"), byciu we wnętrzu jakiegoś budynku itp., może już być
inaczej. O tych możliwościach pomówimy niżej.
Obietnicom stać się musi zadość i teraz przyjrzyjmy się największemu problemowi związanemu z całym zagadnieniem: tym wszystkim denerwującym
drobnym słówkom, które tyle ambarasu zawsze w angielskim powodują. No, może nie wszystkim, ale tym, które można użyć razem z "been",
by powiedzieć, że gdzieś byliśmy. Uwaga! Użycie ich często powodować będzie nieco inne znaczenie zdań niż w przypadku samego "been to"!
Sprawdźmy:
I have been to England. - Byłem w Anglii i wróciłem lub wyjechałem z niej gdzieś dalej. Liczy się fakt, że pojechałem do Anglii i już tam
nie jestem.
I have been in England... - Byłem przez jakiś czas w Anglii. Powinienem teraz podać przez ile czasu,
np. "...for 3 years" (zapewne wciąż tam jestem) lub w ogóle chcę powiedzieć od kiedy tam jestem, a więc np.: "...since 2008". Bez
dodawania określeń czasowych zdanie to może znaczyć to samo, co z "been to" - byłem i wróciłem. Kontekst rozmowy nadałby tu więcej sensu, gdyż
osoba mówiąca takie zdanie może właśnie wylicza wiele miejsc, w których była przez jakiś czas:
I've been in England, in the USA, Germany and France since i left.
Niemniej, skoro mówiący był i wyjechał z tych miejsc, mógłby również użyć "been to". "Byłem w" lub "odwiedziłem i pojechałem dalej" będą miały
taki sam sens.
I have been at the corner of the street... - Jak wyżej, byłem na rogu ulicy przez ileś czasu lub od jakiegoś momentu.
Dla porównania:
I have been to the corner of the street. - Byłem na rogu ulicy i wróciłem lub poszedłem gdzieś dalej.
Nieco inna sytuacja jest kiedy mówimy o czymś takim, jak np. instytucje. Weźmy "na tapetę" szkołę:
I have been to school. - Byłem w szkole. Nie wiadomo dokładnie po co, bo wypowiedź koncentruje się na fakcie dokąd poszedłem i skąd
wróciłem, ale brak przedrostków "the" lub "a" pozwala nam przypuszczać, że byłem tam w celu, do jakiego szkoła służy.
I have been at school. - Byłem w szkole, w sensie "uczyłem się", bo do tego służy ta instytucja, a słowo "at" kieruje nas właśnie na takie
rozumienie celu pobytu. Troszkę to zdanie "gołe", bo brakuje mu kontekstu lub dopowiedzenia np. przez ile czasu tam byłem, czyli uczyłem się.
I have been in school. - Jak wyżej. Natomiast "I have been to/in/inside the/a school..." oznacza, że byłem w tej/jakiejś szkole (mogę teraz
dodać przez ile czasu), ale raczej nie w celu uczenia się. Może przyszedłem kogoś odwiedzić lub dowiedzieć się czegoś, zwiedzić budynek itp.
Przy okazji widzimy, że "odinstytucjonalizowaliśmy" szkołę, zamieniając ją bardziej w fizyczny budynek, dodając jej "the" - określona lub
"a" - gdyby była to "jakaś" nieokreślana w zdaniu szkoła.
To samo działałoby w przypadku "been to the/a school" - byłem w tej/jakiejś
szkole i wróciłem (nie wiemy po co odwiedziłem dany budynek szkolny, bo raczej nie chodzi już o instytucję). Jednak kontekst tej wypowiedzi mógłby
być inny, gdyby ktoś np. wcześniej wyłonił daną szkołę spośród innych, do których uczęszczał i dalej opowiadał już tylko o niej: the school
- ta szkoła, o której chcę wam opowiedzieć ("szkoła" w sensie "tej" instytucji, którą ktoś wyłonił z kilku innych).
Wszystkie te powyższe zdania mają więcej sensu, jeśli mamy przede wszystkim kontekst rozmowy i różne, wspomniane już, określenia czasowe (przez
ile czasu, odkąd). Należy pamiętać też, że są to jedynie przykłady i różne miejsca (instytucje i niekoniecznie instytucje) mogą wymagać
innych przyimków, gdy się o nich mówi.
Jest jeszcze jedna możliwość, wykorzystująca stare, dobre "to", jednak nie w sensie miejsca lecz czynności. Popatrzmy:
I have been to see "Avatar". - Byłem zobaczyć "Avatara".
Zakładamy, że chodzi o kino, ale tu nie jest istotne gdzie byłem, tylko po co tam byłem.
Na koniec nasuwa się oczywiste pytanie: czemu tylko Present Perfect? Czy można tego wszystkiego używać z innymi czasami? Częściowo tak - zależnie
od kontekstu. Sprawdźmy zatem gdzie w ogóle da się użyć "been" oraz "gone" (a raczej "be" i "go") i czy ma to sens poza czasem Present
Perfect w omawianym tu znaczeniu:
Past Perfect
He had gone to a bar before they came back. - Wyszedł do baru zanim oni wrócili.
He had been to a bar before they came back. - Był w barze (i z niego wyszedł/wrócił) zanim oni wrócili. Zapewne jednak spotkamy się z
takim wyrażeniem bardziej w narracji niż "w życiu". No i jeszcze w mowie zależnej, ma się rozumieć, gdzie przytaczamy zdanie z
Present Perfect (ale niekoniecznie już z Past Simple - zobacz niżej dlaczego).
Ma sens.
Past Perfect Continuous
He had been going to a bar for 20 min. before he met them. - Szedł do baru przez 20 min. zanim ich napotkał.
He had been being to a bar for... - Tragedia. Nie dość, że nawet po skróceniu operatorów (i usunięciu "been") zdanie po prostu stałoby się
zwykłym Past Perfectem, to jeszcze forma continuousowa kłóci się z sensem wypowiedzi: był i wrócił, a nie jednocześnie był i wracał przez
ileś czasu. :)
Ma sens tylko "gone".
Present Perfect Continuous
He has been going to this bar for the last 20 min. (and is still on his way). - Zmierza do baru od 20 min. W nawiasie mamy przypomnienie, że
ta czynność musi wciąż trwać.
He has been being to this bar for the last 20 min. - Nie ma sensu! Skoro "been to" oznacza "był i wyszedł", to nie może wciąż
tam być. Tu nie powinniśmy także dodawać
dodatkowego "being", bo bycia nie trzeba podkreślać w Continuousach, brzmiałoby to, jak już widzieliśmy, nonsensownie, a operatory uległyby
i tak skróceniu do "been".
Ma sens tylko "gone".
Past Simple
He went to a bar yesterday. - Wyszedł wczoraj do baru.
He was to a bar yesterday. - Był wczoraj w barze (i z niego wyszedł/wrócił). Teoretycznie ma to sens, ale jeśli stwierdzamy coś, używając
Past Simple, to i czas, i czynność powinny być i tak zakończone, więc po co dorabiać taką konstrukcję? To prawie masło maślane...
Jeśli powiemy "I was in a bar yesterday", to uzyskamy takie właśnie znaczenie: "Byłem wczoraj w barze" - i już w nim nie jestem!
Dodajmy jeszcze, że widzimy mówiącego w innym miejscu, więc po co ma podkreślać, że już go nie ma w owym barze?
Uwaga: w ten sposób łatwo byłoby powiedzieć coś innego niż byśmy chcieli: "I was to work
yesterday" znaczy "Miałem pracować wczoraj".
Ma sens tylko "gone", jako "went".
Present Simple
He goes to a bar every day. - Chadza do baru każdego dnia.
He is to a bar every day. - Nie ma za wiele sensu, gdyż do "bywania" raczej użyjemy "in, at", bo ta czynność odbywa się
"cyklicznie" w danym miejscu,
a jeszcze się nie zakończyła definitywnie, odchodząc do przeszłości. Mało tego, zdanie też powinno wyglądać inaczej, np. jak wyżej: He goes to a bar...,
albo: He is in this bar.... lub
He comes to this bar every day.
A pamiętajmy, że - jak w Past Simple - także łatwo byłoby powiedzieć coś innego niż byśmy chcieli: "I am to work
every day" znaczy "Mam pracować każdego dnia".
Ma sens tylko "gone", jako "goes".
Present Continuous
He is going to the bar. - Właśnie zmierza do baru.
Wersja z "been to" nie miałaby sensu (jak w przypadku Past i Present Perfect Continuousa) lub też mogłaby być tak pokręcona, że
szkoda pisać... ;)
Ma sens tylko "gone", jako "is going".
Future Simple
He will go to a bar. - Pójdzie do baru.
He will be to a bar. - Brzmi to co najmniej dziwacznie. Przecież jeśli chcemy powiedzieć, że ktoś będzie jutro w barze, to powiemy np. "in a bar".
Jakoś nie widać sensu w układaniu takiej konstrukcji: On będzie i wyjdzie z baru jutro. Rozmówcy zwykle chodzi o fakt poinformowania nas
gdzie ktoś będzie, bez niepotrzebnego dodawania, że tam nie pozostanie na wieki. Jest to podobny problem, co w przypadku takiej konstrukcji w
Past Simple.
Ma sens tylko "gone", jako "will go".
Future Continuous
He will be going to a bar at this time tomorrow. - Będzie zmierzał do baru o tej porze jutro.
He will be being to... - Już widać, że Continuous nie ma tu najmniejszego sensu, bo jak "będzie i wyjdzie", to
jednocześnie nie będzie go tam w tym danym momencie. No i jeszcze trzeba by dodać idiotyczne "being"... :) Koszmar, jak w każdym
dotychczasowym Continuousie!
Ma sens tylko "gone", jako "will be going".
Future Perfect
He will have gone to a bar untill we get there. - On wyjdzie do baru zanim tam dotrzemy.
He will have been to a bar until we get there. - On będzie już po wizycie w barze zanim tam dotrzemy.
Ma sens - zupełnie jak klasyczne użycie w Present Perfect.
Future Perfect Continuous
He will have been going to a bar for 20 min. to the time we get out of the house. - On będzie (już) w drodze do baru od 20 min. do czasu aż my
wyjedziemy z domu.
He will have been being to... - Continuous ponownie nie ma sensu.
Ma sens tylko "gone", jako "will have been going".
Z powyższego wynika, że opis czyjejś czynności podążania gdzieś sprawdzi się zwyczajnie w każdym czasie. Ale już opis pobytu i powrotu w jednej
frazie "been to" (a raczej jej wariacjach) - nie zawsze. Najczęściej wychodzą anomalie i po prostu "nie starcza nam języka" na opisanie takich koncepcyjnych dziwadeł, których najtężsi fizycy
chyba by nie chcieli opisywać w swych teoriach kwantowych. :) Jednocześnie być i nie być? Oto jest pytanie...
Może i jest sporo krzyku o nic, ale należy się upewnić, że tak właśnie poprawnie powinno się używać danych fraz oraz ich elementów, a -
jak to zwykle bywa - więcej od tego wyjątków niż samych reguł. ;]